Ponieważ, było już o problemach z serii tych przyziemnych, teraz pora na te z serii estetycznych. Firma musi posiadać nazwę, logo, adres www, dobrze jak ma fejsa no i numer telefonu podany na wizytówkach jest bez błędu, no i jeszcze wizytówki, jakieś pozycjonowanie w internetach, email który pomieści spam całego świata, telefon który obsłuży tego maila, no i dobrze byłoby mieć jeszcze jakiekolwiek zdolności obsługi programów graficznych etc. no chyba, że lubicie jak ktoś z was zrzyna jak trzeba usunąć syfka ze zdjęcia, no i jeszcze a propos zdjęć to fajnie jak się umie trzymać aparat. Lista jest długa, można by wyliczać jeszcze całkiem długo, ale to nie to chodzi przecież.
Jeżeli mam być szczery, to wybór nazwy był katorgą. Nie mówię o tej pełnej, która jest wpisana do ceidg, bo tam dużego pola do popisu mi nie zostawili. Myślę o tej, z facebook'a. Czy mi się podoba? Chyba, tak. Czy innym się podoba? No, cóż nie pytałem. Kombinacji stworzyłem, żeby nie przesadzić około 39. Powiem szczerze było naprawdę ciężko. Pytałem znajomych, nieznajomych, koty, psy i chomiki. No po prostu każdego kto tylko się napatoczył. Koniec, końców wybrałem sam, zupełnie niespodziewanie leżąc w łóżku gdy próbowałem zasnąć. Pomyślałem, że sto dziewięćdziesiąt ósma myśl jest zawsze najlepsza i dlatego powstała nazwa ENVY & Charm. Czy ona coś dla mnie znaczy? Myślę, że nie. Nie traktuje tego jako mojego dziecka, które będę pielęgnować, a gdy będzie pełnoletnie zbuntuje się i kopnie mnie w krocze. Jakoś specjalnie nie lubię takich bajeczek, że nazwa powstała w wielkim bólu egzystencji, oraz to swoista cześć oddana mojemu zmarłemu krewnemu/przyjacielowi. Taka mi się podoba i tyle. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku logo. Usiadłem do PS'a i narysowałem sobie kilka rzeczy, wybrałem zupełnie sam. Wszystko inne samo się jakoś potoczyło, poza stroną www, która na pewno będzie, ale kiedy trudno powiedzieć, bo zbyt wiele mam opcji, a i TWÓRCA tejże strony do mało kreatywnych nie należy. Powiem wam tylko, że będzie epicka, to jest dobre słowo. Przynajmniej taką mam nadzieję, oby Marcin też tak myślał.
Czy to wszystko przychodzi ludziom w wielkich trudach? Nie mam pojęcia. Dla mnie była to momentami walka (kiedy wybierałem czcionkę, pamiętam to do dziś, a żeby było śmieszniej, to właśnie jestem w trakcie zmiany) innym razem zabawa. Dalej czuję, że to nie koniec moich rozterek, bo jeszcze zostały, metki, torby papierowe, kwestia reklamy. No, ale cóż do wszystkiego człowiek dorośnie, tylko niektóre rzeczy potrzebują, po prostu więcej czasu niż inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz